Kallafiorr (1999)

Film o ludziach, którzy nie mają czasu ani ochoty i nie ma w nim niczego, co by nie mogło się wydarzyć. A dlaczego właśnie, kallafiorr, bo "kallafiorr jest kwiatem, a nie bulwą i do tego kojarzy się z Kalifornią". "Mogłem posłać swoich bohaterów na frytki albo na pizzę, ale zdecydowałem, że zjedzą kalafiora, po którym znajdą się w odmiennym stanie świadomości" - powiedział Borcuch. Jeśli ktoś uprze się, żeby ten film jakoś sklasyfikować, to można powiedzieć, że jest to tragikomedia z elementami kryminału, utrzymana w estetyce lat siedemdziesiątych. Akcja rozgrywa się w ciągu kilkunastu godzin. Losy bohaterów raz się splatają, a raz oddalają. Spotykamy m.in. trójkę typków spod ciemnej gwiazdy wybierających się na akcję. Muszą zrobić porządek z pewnym gościem, a dla zabawy chcą całą akcję sfilmować.
Bohaterów łączą więzy przyjaźni, sąsiedztwo albo różne tajemnicze sprawy. Brando jest kinomanem, na półce u niego stoją m.in.: "Obcy 3" "Skorumpowani", "Absolwent", "Farenhait 451", "Dziecko Rosemary" "Dzikość serca" i "Carrie". Czy to ma jakiś związek z jego poglądem na świat, nie wiadomo. Wiadomo na pewno, że Brando ma problemy z tzw. stulejką, marzy o wyjeździe na weekend i przyjaźni się ze Szpilbergiem, Centem i Blumem. Szpilberg zdobywa już pierwsze szlify w świecie filmowym - ma kamerę filmową i pomaga wujkowi kręcić wesela i chrzciny. Brando to dla niego więcej niż przyjaciel i może mu wiele wybaczyć. Z kolei Blum to człowiek oddany idei przez wielkie "I", zwiedził Indie i ma problemy z babcią. Żaden z tej trójki nie ma w zbyt wielkim poważaniu Centa, ale to nie przeszkadza im w utrzymywaniu z nim kontaktów. Cent jest miłośnikiem militariów i Dzikiego Zachodu w wersji znanej z "Nocnego kowboja". Mówi się o nim, że ma zadatki na seryjnego mordercę. Jak do tej pory Cent każdego centa wydaje w barze i ma spore długi u Barmana. Czasem w okolicy pojawia się spragniony mocnych wrażeń Maczo, który prawdopodobnie chętnie wziąłby udział w filmie "Podziemny krąg" i przyłożył paru facetom, ale cóż, filmu nie widział i pewnie długo nie zobaczy, bo kultura jest mu raczej obca. Oczywiście są tu też kobiety, piękne, ale przeżywające trudne chwile. Lena marzy o zostaniu aktorką (może Szpilberg jej pomoże) i nie potrafi sobie poradzić z problemami uczuciowymi. Przyczyną jej rozterek jest cudzy Mąż, człowiek żyjący na skraju wyczerpania nerwowego z powodu skłonności do autodestrukcji i pięknej żony, która prowadzi podwójne życie. Wszystkich tych ludzi połączy kallafiorr przyrządzony przez Bubu, najlepszego kumpla Bluma. Gdy zgłodniałe bractwo zasiądzie do uczty w barze "Samira" pojawią się jeszcze dwie osoby: Jezus w kożuchu reżysera i facet, który zjadł ostatniego kallafiorra i nie chciał się z nikim podzielić. A jakim cudem całe to towarzystwo dotarło do baru, by posilić się kallafiorrem? Tego każdy dowie się sam z filmu. A przy okazji oglądania "Kallafiorra" będzie można przekonać się, czy zawsze Warszawa wygląda tak samo jak na pocztówkowych zdjęciach. "Ja tego filmu nie robię, żeby pokazać, jaki jestem świetny. Robię go, żeby pokazać, że jest to możliwe". (...) Ten film dojrzewał bardzo długo. Powstawał na bazie ludzi zaprzyjaźnionych. Dogadujemy się na innej zasadzie niż finansowa. U nas wszyscy pracują za darmo, a nie są to amatorzy. Jedyne koszty to zakup taśmy, wynajem pomieszczeń, benzyna. (...) Chciałem zacząć "Kallafiorra"we wrześniu ubiegłego roku (1998). I wtedy właśnie Krzysztof Krauze zaproponował mi rolę w "Długu". Swój film musiałem przełożyć. Jak namawiałem ludzi, to obiecywałem cuda, żeby ich do pomysłu zapalić. Biorę odpowiedzialność za wszystkich, którzy mi zaufali. (...) Film nie jest spójny kolorystycznie. Powiedziałbym, że jest popieprzony w kolorach, dużo tam przegięć. Są fragmenty czarno-białe, zielono-białe, czerwono-białe. To coś zupełnie innego niż to, co możemy zobaczyć w kinie. (wywiad dla miesięcznika "Machina"). W innym wywiadzie Borcuch powiedział, że zrobił film o ludziach, "którzy mijają się na ulicy i nie oglądają za sobą, bo nie mają na to ani czasu ani ochoty. Robi to za nich kamera, która obserwuje ich małe, prywatne światy. Spotkałem kiedyś człowieka, który był pierwszy raz nad morzem. Stał i patrzył i nie wierzył, że ono jest takie wielkie... O tym właśnie opowiadam....". (fragment artykułu z serwisu: artinfo.pap.com.pl)





Produkcja: 1999
Premiera: 2000

Reżyseria:


Muzyka:
muzyka

muzyka; nie występuje w napisach


Obsada:
Brando

Szpilberg

Maczo

Bubu

Blum

Gejsza

Lena

Cent

mąż

-

Jezus

żona

człowiek, który zjadł ostatniego kalafiora

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

i inni.


Notatki:
Reżyserski debiut Jacka Borcucha był prawdopodobnie pierwszym polskim filmem niezależnym, który trafił do szerokiej dystrybucji. Film pokazywany był na wielu festiwalach w kraju i za granicą. "Kallafiorr" otworzył w polskiej kinematografii erę filmów tzw. offowych - obrazów niezależnych, niskobudżetowych.


IMDb (angielski)
Wikipedia (polski)


05.190716

(POL) polski,
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz